sobota, 26 grudnia 2015

Little Books #1 | "Hopeless" - Colleen Hoover

Pierwsze co przyszło mi (zupełnie na spontanie) do głowy na post to mała recenzja książki, którą właściwie dzisiaj skończyłam czytać - Hopeless.




Książkę tę znalazłam jako prezent pod świąteczną choinką. Na początku sądziłam, że odstawię ją na później, ponieważ zaczęłam niedawno czytać "Szukając Alaski" Johna Greena, a na półce czeka jeszcze pięć nietkniętych książek do przeczytania. Jednak z ciekawości przeglądnęłam, przeczytałam pierwszy rozdział i... Książka pochłonęła mnie, a ja ją - w jeden dzień.
Jeśli szukacie lektury, która wciągnie Was bez reszty - "Hopeless" autorstwa Colleen Hoover będzie doskonałym rozwiązaniem.

Jedną z rzeczy, za które kocham książki jest to, że dzieli się w nich ludzkie losy na rozdziały. To niesamowite, ponieważ nie można tego zrobić w prawdziwym życiu. Nie możesz skończyć rozdziału, potem opuścić wydarzenie, którego nie chcesz przeżywać i otworzyć na rozdziale, który lepiej pasuje do twojego nastroju. 

Siedemnastoletnia Sky - dziewczyna w dzieciństwie adoptowana przez kobietę o imieniu Karen - wiedzie (w miarę) zwyczajne, choć też nieco różniące się od innych życie. Pewnego dnia spotyka na swojej drodze tajemniczego chłopaka - Deana Holdera, który zawraca jej w głowie i w końcu odwraca jej życie do góry nogami. Okazuje się, że żaden z bohaterów książki, nie jest jednak tym, za kogo go uważaliśmy w jej pierwszych rozdziałach.

Choć na początku nie przepadałam za Holderem, parę rozdziałów później przekonuję się do niego. Książka wywołuje we mnie emocje - raz wściekam się na chłopaka, raz wkurzam o to, co robi Sky. Mimo, że może wydawać iż zaczyna się jak typowe romansidło, z biegiem czasu okazuje się, że jest jednak czymś więcej. Nie pamiętam już lektury, która wywołałaby u mnie takie emocje - mimo iż nie uroniłam podczas jej czytania ani jednej łzy. "Hopeless" pokazuje bezwarunkową miłość i sprawia, że nie raz chciałabym stanąć na miejscu głównej bohaterki. Sceny są zabawne, urocze, smutne, poważne i poruszające, a końcowe wydarzenia potrafią zszokować.

 Zakochiwać się. Szukałeś słowa mocniejszego od "lubić", ale słabszego od "kochać". Oto ono.

Zakochałam się w tej książce. Jest wręcz ona idealna dla mnie i z pewnością do niej powrócę. Pani w księgarni przekonywała mnie, że na sto procent mi się spodoba - i jak widać miała rację, bo okazała się rewelacyjna. 
Miałam przerwę i braki w czytaniu - pojawiło się "Hopeless" i wróciłam do formy. Jeśli macie wahania - czytać czy nie czytać - zdecydowanie wybierzcie tę pierwszą opcję, a nie pożałujecie. 
Pozdrawiam, 



2 komentarze:

  1. Świetna recenzja! Też czytałam tę książke, choć już nie do końca pamiętam. Bardzo ciekawy blog. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń